Wesele Stanisława Wyspiańskiego określane jest częstokroć jako dramat symboliczny. Dzieło to klasyfikuje się w ten sposób ze względu na rozliczne symbole występujące na jego łamach. Jednym z nich jest kaduceusz polski.
Widmo - objawia się Marysi. Jest to zmarły narzeczony dziewczyny, malarz Ludwik de Laveaux. Mężczyzna zmarł w Paryżu, gdzie wyjechał studiować. • „Wesele" jako dramat symboliczny - Symbole w „Weselu"W okresie Młodej Polski modne stały się tak zwane „małżeństwa mieszane" zawierane między chłopstwem a inteligencją.
“Wesele” to najwybitniejszy dramat Stanisława Wyspiańskiego; ze względu na tematykę, którą podejmuje, wymowę, a także siłę oddziaływania na społeczeństwo polskie zyskał miano polskiego dramatu narodowego. Śmiem twierdzić, że bez względu na mijający czas może on wnieść wiele do myślenia Polaków o Polsce, istocie polskości, a także o sobie samych. Bo zarówno jego
Wesele – jako godna radość z zawartego małżeństwa Wesele – jako godna radość z zawartego małżeństwa Wysłany dnia17 marca 2020 Posted By: Marcin Woelke Categories: o małżeństwie
Stańczyk ukazał się Dziennikarzowi, który powinien motywować rodaków do walki, ponieważ jako publicysta miał możliwość wpływania na ludzkie umysły. Dziennikarz nie wykorzystywał jednak szans, które miał, wolał pogrążać się w dekadentyzmie i pesymistycznie podchodzić do przyszłości ojczyzny.
Vay Tiền Nhanh Chỉ Cần Cmnd Nợ Xấu. Szkoła: ZS nr 6 w Jastrzębiu Zdroju Klasa: III AB Przedmiot: język polski Prowadzący: Arkadiusz Żmij Program: Pamiętajcie o ogrodach Temat lekcji:„Wesele” S. Wyspiańskiego dramatem symbolicznym i narodowym Cele lekcji: ogólny: budowanie wiedzy o Młodej Polsce cele szczegółowe: uczeń potrafi wyjaśnić na czym polega symboliczny charakter Wesela uczeń rozumie na czym polega narodowy charakter Wesela uczeń potrafi udowodnić, że Wesele jest dramatem narodowo-symbolicznym Metody dydaktyczne: analizy i interpretacji analizy porównawczej Środki dydaktyczne: S. Wyspiański Wesele. Kraków: BN, 1977 r. Formy pracy: zbiorowa Bibliografia: S. Wyspiański Wesele. Kraków: BN, 1977 r. M. Stworowa, M. Orlicka, Scenariusze lekcji języka polskiego, Innowacje: Goleszów, 1994 r. Konspekt właściwy: I Ogniwo wstępne: -etap organizacyjny -stworzenie sytuacji problemowej: W którym akcie pojawiają się zjawy? Jaki nastrój im towarzyszy? II Ogniwo centralne Zjawy wprowadzają nastrój grozy, charakteryzują stany, społeczeństwo. Przypominają historyczne wydarzenia (targowica, rabacja) Krytykują niektóre zjawiska: chłopomania (ludomania). Wprowadzają tematykę narodową. Symbolizm „Wesela” rekwizyty: złoty róg – symbol wyzwolenia, sygnał walki, rozpoczęcia walki o wolność złota podkowa – szczęście odłożone na później, pazerność, chciwość ( czapka z pawimi piórami – symbol pazerności, chciwości, nieodpowiedzialności chochoł – symbol uśpienia, martwoty, nadziei, bierności (prowadzi naród do uśpienia) dzwon Zygmunta – symbol wielkości i chwały kaduceus – symbol posłannictwa, misji do spełnienia kosa – symbol chłopskiej odwagi, patriotyzmu sceny: chocholi taniec – wszyscy poruszają się jak marionetki, symbolizuje poddanie się, brak własnej woli, naród polski jest słaby, zniewolony – jest krytyczne zakończenie dramatu Dramat symboliczny wzbogacony o elementy ludowości, el. historyczne, muzyczne, malarskie, sceny realistyczne Dramat narodowy pokazuje polską historii są d nad przeszłością (Akt II) pokazuje współczesne społeczeństwo i sąd nad nim (Akt I) pokazuje jak ważna jest wolność, niepodległość często mówi o Polsce, ona jest tu bohaterem: „Polska to jest wielka rzecz”, „A to Polska właśnie” (to co w sercu) krytykuje narodowe mity: szlachty przywódców narodu solidarności narodowej mit kosynierów (polskich chłopów) mit o cudownym wyzwoleniu jest to dramat pesymistyczny i gorzki dla Polaków III Ogniwo końcowe Jakim dramatem zatem jest Wesele? Dlaczego? Zadanie domowe: Wynotuj min. 6 aforyzmów z Wesela Written by Arkadiusz Żmij Category: Młoda Polska Published: Saturday, 09 February 2008 19:38 Hits: 11367
Nie zrozumiano u nas „Wesela” Wyspiańskiego, ani w Królestwie, gdzie raziło zbyt lokalne jego zabarwienie, ani nawet w Galicji, gdzie grunt, na którym powstał ten utwór, był miejscowy, a motywy swojskie, aż do osób żywych, wprowadzonych na scenę, i tła wziętego z natury. Odczuto tylko silnie – tu i tam – wrażenie niepokojące i przejmujący nastrój jakiegoś dramatu narodowego, który nie wiązał się wprawdzie z życiem bieżącym, ale nosił na sobie cechy dręczącego prawdopodobieństwa, ukrytego gdzieś w mroku tajemnic przyszłości. Widzowie sceny końcowej, słuchając z zapartym oddechem muzyki chochoła, czuli, że potężne wizje i wstrząsającą chwilę oczekiwania czegoś wielkiego przerywa brutalnie jakaś siła fatalistyczna, szydercza i urągliwa, topiąca sny o czynie w śnie bezwładu i nie tylko ściągająca marzenia na ziemię, ale nurzająca je w prochu trywialności szopkarskiej. Rozchodzili się słuchacze z zapytaniem: „co to było?” – a nie znajdując wyjaśnienia ani analogii w życiu obecnym narodu, czuli cisnące się do mózgu pytanie: „co to ma być? czy Wyspiański szydzi tylko, czy prorokuje?” Poeci, wżyci głęboko w duszę narodu, mają chwile jasnowidzenia, nie żeby byli prorokami, wróżyli przyszłość i przepowiadali wypadki i fakty, ale odczuwając silnie wszystkie składniki tej duszy, przeczuwają przyszłe jej drgnienia i widzą w przenośni, w obrazie – sytuację w jakiej się znajdzie, gdy zdarzenia uderzą o jej struny na dane tony napięte. Tak samo Wyspiański przeczuwał to, co się miało rozegrać w duszy narodu w dwanaście lat później, wśród społeczeństwa naszego w Galicji. I dziś bynajmniej nie umysły literackie, skłonne do uogólnień, ale ludzie przeciętni, patrząc na rozgrywającą się tam akcję, powtarzają: „toć to scena końcowa z „Wesela” Wyspiańskiego! – teraz się ją rozumie”. Niewątpliwie poeta nie miał na myśli tych właśnie czynników, które obecnie w grę wchodziły, on tylko przewidział ciążącą nad umysłami dwoistość między wysnutymi z poetycznych tradycji wizjami przyszłości, a sprężyną poruszającą teraźniejszość w mechanicznym rytmie powszedniej szopki życiowej. Chciał on przypomnieć, że ,,du sublime au ridicule il n'y a qu'un pas”[1], że najwznioślejsze nawet nastroje, wywołane przez nierealne widma wyobraźni, prowadzić muszą do zagubienia haseł prawdziwego czynu – w pogoni za „pawimi piórami”, a wtedy ten lub inny słomiany chochoł zamieni największe napięcie oczekiwania chwili osobliwej w zwykły kołowrót manekinów, wirujących bezdusznie w takt jego usypiającej melodii. W dramacie pisanym „chwilę dziwnie osobliwą” nie życie stwarza, lecz zapowiada ją widmo Wernyhory, tego uosobienia wiary w przepowiednie, widmo sprowadzone na uroczystość weselną przez chochoła. Zjawia się on z wieścią i Słowem-Rozkazem. Wieść zrodziła się z wyobraźni, słowo rozkaz stało się koniecznym następstwem wieści, a wszystkie ich przesłanki nie w teraźniejszości leżą, lecz w przeszłości. Dość zatrąbić w złoty róg – „na jego rycerny glos spotężni się Duch, podejmie Los” i ruszą się rzesze. „Jutro skoro się zgromadzą, niech nie radzą, jednoś niechaj w ciszy staną”. Wszak hasło przyszłości rozbrzmie samo, ona to bowiem – to przeszłość niesie już w sobie skończone formy czynu i czeka tylko chwili, aby się zamienić w teraźniejszość. Wtedy „leć kto pierwszy do Warszawy z chorągwią i hufcem sprawy, kto zwoła sejmowe stany, kto na sejmie się pojawi sam w stolicy, – ten nas zbawi!” W dramacie żywym „chwilę dziwnie osobliwą” stworzyła również wyobraźnia, podniecona oczekiwaniem czegoś niezwykłego, czegoś „na co pokolenia czekały”: Nadejść ona będzie musiała wtedy, gdy Los jej zjawienie się nakreśli, a na spotkanie tej chwili trzeba tylko aby Duch się spotężnił. Małoduszni jedynie radzą, zastanawiają się, przewidują następstwa, obliczają możliwe zyski i straty. Sama wieść o tym, co ma nastąpić, stanie się Słowem-Rozkazem, którego usłuchać mają wszyscy, dość wygrać melodię na złotym rogu, a skojarzenia pojęć i obrazów przeszłości dostatecznie wskażą każdemu, gdzie obowiązek, a gdzie zdrada. Skąd się wzięło to widmo przeszłości, które przychodzi dyktować rozkazy ludziom żywym, kto je wywołał, w jakich warunkach i w jaki, celu, tego pytania nikt sobie ani innym zadawać nie powinien, bo symbol starczy za rzeczywistość, jak tego nasza poezja i nasza przeszłość dowodzi. I w tym braniu symbolu za rzeczywistość tkwi właśnie cały zawiązek dramatu teraźniejszości. Gospodarz „Wesela”, uosobienie tych, co są zawsze do wszystkiego gotowi, a nigdy na nic nie przygotowani, wyrwany niespodziewaną zjawą z trybu codziennego życia, wie tylko, że się odwołano w nim do tego, co dyskusji ani zaprzeczeniu nie ulega, czuje nad sobą mus. „Trza się zbierać, pasy, torby, moja flinta, pistolety i te szable wezmę obie - –! Ma być gotów”... Gospodyni – uosobienie zdrowego chłopskiego sensu – widzi w tym nagłym zapale, niewywołanym realnym biegiem wydarzeń, coś niewytłomaczonego: „Gwałty, rety, jesteś chory, cosi, gdziesi, kajsi, ktosi, – piłeś dużo”... Gospodarz czuje sam, że to nie zewnętrzna potrzeba, ale napór wewnętrzny pcha go do działania, że go „duch ponosi”. Wyprawiwszy Jaśka ze złotym rogiem, aby otrąbił zbór, sam majaczy jak w gorączce, nie wiadomo czy pijany, ucztą weselną, czy tym co się gotuje gdzieś w sferach, stojących na rubieży życia i wyobraźni. Tylko złota podkowa rumaka Wernyhory miała świadczyć o realności zjawiska i prawdzie zapowiedzi. W żywym dramacie, który przebyła niedawno Galicja, poczucie musu wewnętrznego górowało podobnież nad przeświadczeniem o celowej potrzebie ruchu. „Coś, gdzieś, ktoś” powiedział, że nadeszła „chwila dziwnie osobliwa”, że należy być gotowym, bo mają się rozstrzygać losy narodu, ale w jakim kierunku, z jakimi widokami na przyszłość, co robić należy, aby te losy się nie pogorszyły zamiast poprawić, oto nikt z zahipnotyzowanych symbolami i hasłami zdawał się nie pytać. „Duch ponosił” i porywał, a „zloty róg” miał zbór otrąbić. Nie było tylko nawet złotej podkowy, która by świadczyła, że to wszystko nie jest płodem rozbujałej wyobraźni. Gospodarz, który otrzymał Słowo–Rozkaz, rozesłał wici, a sam legł snem znużony. Budzą go zebrani chłopi, którzy polecenie wzięli na serio, ale on nic nie pamięta i powoli dopiero udziela mu się ogólny nastrój oczekiwania: budzi się w nim wspomnienie wizji -Wernyhory, tajemnicze jego zlecenia i zapowiedź ponownego przybycia. „Czekać – woła – jak zapieje kur, wytężać słuch, aż się pocznie słyszeć ruch od Krakowa na gościńcu”! wśród naprężonego nasłuchiwania, w najwyższym napięciu nerwów, czekają wszyscy tętentu rumaka, jakby zamarli w ciszy i przejęciu. Słychać wreszcie tupot koński, ale to Janek wpada zamiast Wernyhory. Zgubił złoty róg, gdy się schylił po czapkę z pawimi piórami, a bez jego dźwięku nie będzie w stanie rozbudzić zmartwiałych w niemym oczekiwaniu, gdy kur zapieje. W ślad za nim wkracza chochoł i obejmuje władze nad obecnymi: każę Jaśkowi wyjąć im kosy z rąk, rzucić je w kąt, powiązać ich w pary, sam bierze skrzypki, i pod dźwięk usypiającej ich melodii suną wszyscy w leniwy, senny, wirujący tan. Tamten czar zniknął – „to drugi czar”! Wśród sfer społeczeństwa galicyjskiego, poruszonych przez rozesłane wici, pozostał podobny nastrój naprężonego oczekiwania, wsłuchiwano się w zapowiedziane hasło z zapartym oddechem, czekano chwili, w której zrodzone w wyobraźni widzenia przeszłością jak sen na jawie wpleść się miały w niczym z nimi nie związaną teraźniejszość. Dla pawich piór jednak patriotycznego frazesu zgubiono złoty róg wskazań polityki narodowej, który jeden mógł mieć władzę nad duszami, wśród ogólnego napięcia, inna władza, która wywoływała chętnie „widma przeszłości”, gdy jej szło o wytworzenie odpowiedniego nastroju, głos zabrała. A posiadała ona również swój czar –– „ten drugi czar”. Rozległy się na Kole sejmowym słowa namiestnika: „Nasze stosunki do Rosji są normalne, pogłoskom więc o grożącym niebezpieczeństwie wojny nie należy dawać wiary. Na tle zaniepokojenia, panującego w kraju, wystąpił – głównie w kołach młodzieży ruch, którego narodow
Wesele jako dramat narodowy. Dramat Wyspiańskiego należy do kanonu najważniejszych utworów literatury polskiej, zakotwiczony jest bowiem głęboko w przestrzeni "przeklętych" polskich mitów narodowych. Z tego też względu stanowi w pewnym sensie tekst zamknięty, mało czytelny dla kogoś, kto nie zna i nie rozumie naszej historii, tradycji, mentalności polskich odwiecznych problemów związanych z marzeniami o upragnionej wolności. Dowodem na swoistą hermetyczność dramatu może być nieco komiczna opinia amerykańskiego krytyka, który po obejrzeniu spektaklu w teatrze stwierdził, iż niezwykle dziwna to sztuka, a szczególne zdumienie wzbudził jakiś "wiecheć ze słomy", który biegał po scenie nie wiadomo z jakiego powodu. Recepcja dramatu jest zadaniem niełatwym, obliczonym na pracę intelektualną odbiorcy i jego erudycję. O czym należy pamiętać podczas lektury dramatu? Nie oczekujcie utworu o charakterze obyczajowym, z tradycyjną akcją realistycznymi tylko postaciami, na co wskazywałby tytuł. Zwróćcie uwagę na podział dramatu na trzy części, różnorodność scenerii, jaka im towarzyszy, wielość konwencji literackich, status postaci i ich wzajemne relacje. "Wesele" to utwór niezwykły, nie bez powodu przecież "cała Młoda Polska posiwiała", kiedy to po raz pierwszy został wystawiony na deskach krakowskiego teatru. Dynamiczny, rozśpiewany, migoczący tysiącem barw i dźwięków za chwilę staje się posępny, dostojny, hipnotyczny, to znów satyryczny, komiczny, a zarazem podniosły, pełen zawiłych symboli i postaci przecież nie z tego świata. Przygotujcie się na prawdziwy koncert fantastyki wymieszanej z realizmem, obyczajem, polityką, na koncert, który może przyprawić o zawrót głowy. Co zapamiętać o konstrukcji dramatu? Przede wszystkim należy mieć na uwadze, że "Wesele" jest efektem eksperymentów, jakie zaistniały w teatrze europejskim w czasie Wielkiej Reformy, której twórcą był Edward GordonCraig. Utwór Wyspiańskiego wyrasta również z tradycji dramatu muzycznego Richarda Wagnera, realizuje bowiem modernistyczną zasadę dramatu jako syntezy sztuk". łączy warstwę słowną z elementami malarstwa, muzyki, architektury. Należy również pamiętać o dwuplanowej konstrukcji dramatu współistnienia planu realistycznego i symboliczno-wizyjnego. Obydwa są jednakowo ważne: pierwszy prezentuje obraz polskiego społeczeństwa w sposób satyryczno - komediowy, drugi wkracza w złożoną problematykę polskiej mitologii, nadaje utworowi charakter podniosłego misterium narodowego. Kto występuje w utworze? Postaci zgromadzone w bronowickiej chacie różni status ontologiczny Są tu osoby realne, z krwi i kości, których prototypami byli autentyczni inteligenci, artyści wywodzący się ze środowiska krakowskiej awangardy, przyjaciele, rodzina Lucjana Rydla. Tak więc Gospodarz to Włodzimierz Tetmajer, malarz krakowski, pierwszy wyznawca ludomanii, brat sławnego barda pokolenia Kazimierza, który w utworze występuje jako Poeta. Dziennikarzem jest Rudolf Starzewski, redaktor konserwatywnego pisma "Czas". Radczyni to profesorowa Domańska, ciotka Lucjana Rydla. Zosia i Haneczka to siostry Pareńskie, córki znanego krakowskiego lekarza. Prototypem Gospodyni była Hanna Mikołajczykówna, Panna Młoda zaś to jej siostra Jadwiga. Rachela w rzeczywistości nazywała się Pepa Singer i, jak pisze Boy-Żeleński, ta córka żydowskiego karczmarza była zupełnie przeciętną niczym się nie wyróżniającą dziewczyną. Mamy również w utworze gości z zaświatów, tajemniczych, posępnych, zaproszonych na ucztę weselną, gości dobrze znanych z historii: Stańczyka- błazna Zygmunta Starego, Wernyhorę — ukraińskiego poetę, rzecznika pojednania, malarza de Laveaux - tragicznego kochanka Marysi. To właśnie oni pojawiają się na chwilę, wypowiadają swoje kwestie i znikają tak nagle jak się pojawili. Czym jest I akt? Szopką polityczną? Komedią obyczajową? Dramatem narodowym? Poematem lirycznym? Wielość konwencji, jaka występuje w I akcie nie pozwala jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie patos miesza się tu z groteską, tragizm z komizmem, liryzm z satyrą, ciętym replikom towarzyszą poetyckie wyznania Racheli i Poety. Zbudowany z krótkich, ostrych dialogów prezentuje obraz społeczeństwa polskiego, a raczej jego karykaturę. Dialogi w sposób wyrazisty ujawniają ze chłopomania jest wielką mistyfikacją, tak naprawdę bowiem inteligenci i chłopi zgromadzeni w roztańczonej bronowickiej chacie, żyją w dwóch odrębnych hermetycznych światach, nic tak naprawdę w rzeczywistości o sobie nie wiedząc. Ogarnięci pesymizmem i apatią inteligenci, zmęczeni polityką, znudzeni miastem i cywilizacją poszukują cichego ustronia, miejsca, gdzie nie istnieje historia. Pragną zobaczyć wieś bajecznie kolorową, taką jaką znają z literatury, z renesansowej chociażby tradycji, chcą spotkać prostych, szczerych ludzi. Rzeczywistość jednak "skrzeczy", dokonuje brutalnej weryfikacji mitu funkcjonującego w inteligenckiej świadomości. Wieś jest wprawdzie malownicza, egzotyczna, migotliwa, ale tylko od święta. Chłopi natomiast bynajmniej nie cierpią na kompleks niższości wobec miejskich panów, ale są świadomi swojego piastowskiego rodowodu, otwarci na świat, pełni entuzjazmu i energii. Chętnie oddaliby się sprawie narodowej, gdyby tytko zaistniała taka szansa. Dotknięta jednak melancholią smutkiem dekadencji inteligencja, niechętna jakiemukolwiek działaniu nie dostrzega w tej warstwie godnego kwestii niepodległościowej partnera, z przymrużeniem oka patrzy na jej słabości takie jak wybujały temperament, naiwne marzenia o bogactwie, przywiązanie do własności prywatnej. Ludomania okazuje się być tylko pozorem, odwieczny konflikt między panem a chłopem trwa, budowany jest mur wzajemnej nieufności, wrogości, niechęci. I chociaż trudno jednoznacznie określić konwencję I aktu to dość wyraźnie rysuje się intencje pisarza, jaką jest krytyka polskiego społeczeństwa — zwaśnionego, poróżnionego, nieodpowiedzialnego - takie jest bowiem gorzkie rozpoznanie Wyspiańskiego. Co rozgrywa się w akcie II? Romantyczny teatr mitów. Spektakl pełen czarów, dziwów, fantazji. Posępne i mroczne widowisko przypominające po części atmosferą seans spirytystyczny wyreżyserowany przez Rachelę, postać o duszy czułej i wrażliwej na piękno poezji. Nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z "romantycznym duchów obcowaniem". Wskazuje na to chociażby sceneria - w rozświetlonej jeszcze niedawna sali, do której dobiegały natarczywe przed chwilą dźwięki skocznej muzyki, zapada mrok, pali się tylko lampka naftowa, za oknem trwa listopadowa szaruga. Do dramatu wkracza warstwa symboli, fantazji zgodnie z zapowiedzią: co się komu w duszy gra co kto w swoich widzi snach… Jako pierwsze pojawia się widmo zmarłego kochanka, które nęka Marysię. Jest wspomnieniem dawnej, tragicznej miłości do zmarłego malarza de Laveaux. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że skądś znamy taki obraz literacki, przypomina on bowiem Mickiewiczowską balladę Romantyczność, dramatyczną historię Jasia i Karusi. Następnym gościem z zaświatów jest Stańczyk, który ukazuje się dziennikarzowi – wyznawcy tez krakowskiej szkoły historycznej, głoszącej dość kontrowersyjny program polityczny oparty na przekonaniu, że historia Polski była pasmem klęsk i niepowodzeń, a jedyną metodą postępowania w obecnej sytuacji Polski jest lojalizm i ugoda z zaborcą. Stańczyk – błazen Zygmunta Starego – wskrzesza czasy świętości Rzeczpospolitej Jagiellonów, jest znakiem jej potęgi i chwały, zadaje tym samym kłam tezom krakowskiej szkoły, jest wyrzutem sumienia dziennikarza, który przeżywa kryzys zaufania do ideologii własnego stronnictwa. Symbolem świetności dawnej Polski jest również Rycerz Czarny – bohater spod Grunwaldu, pojawiający się w postaci zjawy Poecie – dekadentowi, porażonemu niemocą, i owładniętemu melancholią. Zawisza Czarny jest symbolem jego rozterek wewnętrznych, znakiem siły i mocy, której brakuje Poecie. Do bronowickiej chaty przybywa również widmo upiorne, zbrukane krwią - to Jakub Szela - przywódca rabacji, podczas której polscy chłopi napadali na ziemiańskie dwory i urządzali rzeź polskiej szlachty. Odkryta zostaje haniebna karta polskiej historii zapewne po to, by wyjaśnić przyczyny wzajemnej niechęci inteligencji do chłopstwa, po części usprawiedliwić jej postępowanie funkcjonującym jeszcze żywo w pamięci obrazem rzezi galicyjskiej. Również haniebną postacią jest hetman Branicki, którego widmo ukazuje się Panu Młodemu. Zdrajca i sprzedawczyk, uczestnik Targowicy staje się symbolem wątpliwości Pana Młodego, żyjącego w poczuciu zdrady własnej warstwy poprzez małżeństwo z chłopką. Poczet zjaw zamyka widmo Wernyhory wróżbity ukraińskiego, rzecznika inteligencko chłopskiego pojednania. Z chwilą pojawienia się tej postaci rozpoczyna się w dramacie wątek narodowowyzwoleńczy, skonstruowany jednak nie w konwencji realistycznej, ale symbolicznej. Jak rozumieć symbole w dramacie? Jesteśmy świadkami prawdziwego symbolicznego teatru gestów i rekwizytów. Gdybyśmy odrzucili całą warstwę ukrytych znaczeń, otrzymalibyśmy dość prostą, może nieco bajkową historię o zagubieniu złotego rogu i letargicznym śnie bohaterów. Ale wymowa poszczególnych zdarzeń jest dużo głębsza i bardziej skomplikowana. Oto pierwszy symboliczny gest, któremu towarzyszy pierwszy rekwizyt - symbol: Wemyhora wręcza złoty róg Gospodarzowi, powołując go do misji politycznej. Złoty róg to symbol walki narodowo - wyzwoleńczej, on bowiem miał dać sygnał wzywający do powstania, gdy przyjdzie na to właściwy czas. Ale Gospodarz zapomina o odwiedzinach tajemniczego gościa i oddaje róg Jaśkowi, lekceważąc w ten sposób zadanie, jakie miał wypełnić. Jednocześnie Wernyhora gubi złotą podkowę, a w powszechnej świadomości podkowa jest znakiem szczęścia i jej strata źle wróży powodzeniu sprawy narodowej, z góry przesądzając o klęsce. Podkowę jednak znajduje Gospodyni i chowa ją na "zaś". Ten gest można odczytać w sposób niejednoznaczny albo jako znak chwiejności chłopskiej, pazerności albo jako zapowiedź szczęśliwego finału sprawy narodowej, który nadejdzie we właściwym czasie. Oto chłopi zgromadzeni o świcie przed kaplicą czekają na sygnał walki. Każdy trzyma w dłoni osadzoną na sztorc kosę - kolejny rekwizyt o wadze symbolu, który wskrzesza mit kosynierów spod Racławic i sugeruje, że roli chłopstwa w powstaniu pominąć nie można. Jasiek gubi jednak złoty róg, schylając się po czapkę z piór - oto młody chłopak nie sprostał zadaniu, zaprzepaścił szansę walki, bo uwiodły go kuszące marzenia o bogactwie, przedłożył prywatę nad sprawę powstania, okazując swoją niedojrzałość i brak odpowiedzialności. Władzę nad społecznością obejmuje chochoł. Jaka jest wymowa ostatniej sceny? Dramat kończy magiczny, somnambuliczny taniec bohaterów w rytm muzyki chochoła. To ostatni symboliczny gest "Wesela", wskazujący na marazm, bierność, apatię, ogólną niemoc polskiego społeczeństwa, pogrążonego w letargu, tańczącego taniec niewoli. Pojawia się symbolika zamkniętego kręgu, z którego nie sposób się wyrwać, symbolika zapowiedziana wcześniej przez motyw wirującej ćmy i motyw tańca: "raz do koła, raz dokoła". Reżyserem tej sceny jest chochoł, postać tajemnie - krzak róży zawinięty w słomę. Chochoł to symbol niewoli i niemocy, braku nadziei. Lecz słomę zdejmuje się na wiosnę, róża budzi się ze snu, rozkwita, czaruje urodą. W tej wieloznaczności symbolu znajdziemy więc trochę optymizmu, albowiem uruchamia tu autor mit agrany, mit o cykliczności przyrody, który sugeruje, że idea wyzwolenia odżyje znów we właściwym czasie.
wesele jako dramat narodowy